Dlaczego właściciel staje się największym problemem w rozwoju swojej firmy?

właściciel firmy

1.
Ma największą władzę w firmie i dlatego jakość jego dobrych decyzji, ale i błędów i ma największe przełożenie na całą organizację. Często nikt poza właścicielem nie ma już wpływu na decyzję z obszaru, który wybrał sobie jako zastrzeżony dla jego decyzji.

2.
Jeśli właściciel przed założeniem swojej firmy nigdzie wcześniej nie pracował (jak np. B. Gates) albo ma bardzo niewielkie doświadczenie w pracy w innych organizacjach (jak np. S. Jobs), to swoje decyzje opiera jedynie o doświadczenie z firmy, którą sam stworzył.
Jeśli odpowiednio długo odnosi sukcesy, może odnieść wrażenie, że nie musi się już uczyć.

3.
Bycie ojcem/matką sukcesu oznacza często, że #właściciel rzeczywiście jest najlepszym ekspertem od procesów wewnątrz firmy.
To jednak może ograniczać kreatywność, inicjatywę, chęć do podejmowania decyzji i ryzyka wśród pracowników, a nawet identyfikację z sukcesami firmy.

Ostatni punkt jest największą przeszkodą w skalowaniu biznesu.

Oczywiste jest, że każdy chce by jego firma działała jak najlepiej. Dlatego nie jest łatwo zaakceptować, że ktoś, kto przejmuje jakieś obowiązki od właściciela, robi to gorzej od niego.
To podstawa oporów przed delegowaniem zadań i pożywka dla mikrozarządzania.

Jednak mikrozarządzający właściciele mają trudności ze skalowaniem swoich biznesów. Brak uprawnień oczywiście tworzy wąskie gardła decyzyjne, które ostatecznie spowalniają całą firmę.

W pewnym momencie właściciel zaczyna zarządzać na zasadzie „gaszenia pożarów”. Zajmuje się prawdziwymi lub urojonymi obszarami troski, skupiając więcej uwagi i zasobów, niż to jest konieczne. Sam fakt, że właściciel zajmuje się jakąś sprawą, nadaje jej najwyższy priorytet.

To stąd biorą się spotkania-nasiadówki. Czasem „na wszelki wypadek” bierze w nich udział kilkanaście kluczowych osób. Jeśli do tego dodać brak higieny prowadzenia spotkań wewnętrznych, to otrzymujemy podręcznikowe miejsce marnowania czasu.

To stąd bierze się kultura organizacyjna, w której nikt nie używa kalendarza, bo dzień pracy i tak musi dostosować się do tego, co będzie akurat „gaszone”. Łatwo ją poznać po tym, że pracownicy regularnie przekładają spotkania.

To stąd biorą się odejścia talentów. Zwłaszcza Milenialsi chcą mieć poczucie realnego wpływu na swoją pracę. Mikrozarządzanie wysysa ich motywację.

Receptą jest zmiana kultury organizacyjnej, w przypadku małej firmy, zmiana metod pracy właściciela. Ryba psuje się od głowy, ale organizacja od głowy się naprawia.

W ciągu ostatnich kilkunastu lat potroiła się liczba zakładanych firm. Startup tworzy się dziś nawet „na zaliczenie” na studiach. Dlatego świadomość błędów, które może inicjować w swojej organizacji właściciel, staje się coraz ważniejsza.

Czy zgodzisz się, że właściciel bywa największym problemem w swojej firmie?