Jeśli ktoś mówi, że prowadenie firmy jest łatwe, kłamie
„Miałem swoją firmę i 30 pracowników, ale ja jestem fachowcem z branży, a nie jakimś menedżerem. Nie dałem rady ogarnąć tego chaosu” – usłyszałem niedawno – „dziś znów pracuję na etacie”.
Prowadzenie firmy nie jest łatwe. Jeśli ktoś mówi inaczej, kłamie. Około 33% małych firm upada w ciągu pierwszych dwóch lat, 50% upada w ciągu pięciu lat, a 66% do 10 lat.
Jest kilka elementów, które wyjątkowo często powodują niepowodzenie:
- brak umiejętności sprzedaży,
- brak kapitału i planu biznesowego,
- nierealistyczne założenia marketingowe,
- brak umiejętności zarządzania rosnącą organizacją.
Wyzwaniem w zarządzaniu małą organizacją jest właśnie jej zmienność i dynamika.
Rosnąca liczba personelu oznacza rosnącą wykładniczo liczbę spraw z nimi związanych. Zatrudnienie piątego członka zespołu nie oznacza wzrostu liczby spraw o 20%, ale o 67% (z matematycznego punktu widzenia).
Dodatkowym problemem jest własny upór. Czasem trzeba zmienić koncepcję firmy i wyrzucić do kąta swoje wyobrażenie o procesach, jakie powinny w niej działać. Wielu młodych przedsiębiorców zbyt długo uparcie trzyma się swojej koncepcji.
Zazwyczaj właściciel jest w firmie jedyną osobą na wyższym, zwłaszcza w pierwszych latach działalności. Chociaż właściciel może mieć umiejętności niezbędne do stworzenia i sprzedaży opłacalnego produktu lub usługi, to często brakuje mu umiejętności i cech silnego menedżera.
Nie ma czasu, by skutecznie nadzorować innych pracowników. Skupia się za to na swoich obszarach i traci z oczu ważne obszary organizacji, takie jak rodzącą się kulturę organizacyjną, konieczność delegowania zadań, rozwój zespołu czy problemy z komunikacją w rosnącej organizacji.
W efekcie może powstać organizacja, która odpycha utalentowanych ludzi.
Brak „przeciwwagi intelektualnej” może jeszcze bardziej utwierdzić właściciela w jego nieomylności i wybitności.
W efekcie powstają organizacje, które dryfują latami w oparciu o „lojalny” zespół, o pracowników utrzymywanych tylko dzięki wynagrodzeniom znacznie przekraczającym stawki rynkowe (to efekty zatrzymywania ich, gdy chcieli już odchodzić), organizacje które są niezdolne do wskoczenia na niebieski ocean nowych możliwości i tylko kręcą się wokół sprawdzonego od lat modelu biznesowego i zjadają swój marżowy ogon. Ogon, który co roku jest coraz krótszy.
Jak to w czerwonym oceanie.
Kultura organizacyjna się nie zmienia, bo nie ma dopływu świeżych, utalentowanych umysłów.
Talenty nie przychodzą, bo kultura organizacyjna ich odstrasza.
Da capo al fine.
Jak to zmienić?
Zmianę w organizacji można… kupić. Zatrudniając doradcę z zewnątrz, który pomoże wprowadzić zmiany, nie naruszając przy tym autorytetu szefa firmy.
Na co zwróciłbyś szczególną uwagę, zakładając własny biznes?